poniedziałek, 6 stycznia 2014

Three


*UWAGA ROZDZIAŁ NIESPRAWDZANY*


   Zamrugałam kilkakrotnie próbując dopuścić do siebie to co właśnie zobaczyłam. Sześć samochodów wystrzeliło ze startu i pędziło przed siebie. Wśród nich był Justin. Czułam, że było w nim coś dziwnego, ale nie spodziewałam się, że bierze udział w nielegalnych wyścigach. Musiał byś bardzo dobry bo tłum wokół mnie wciąż krzyczał jego imię. Ryan spojrzał na mnie uśmiechając się pod nosem na, co zmarszczyłam lekko brwi.  Wróciłam wzrokiem do toru wyścigowego. Prowadził czarny samochód z neonowymi naklejkami na drzwiach i masce. Zdążyli już zrobić jedno kółko.
-Kto prowadzi?- zwróciłam się w stronę Ryan'a.
-Justin
Przytaknęłam i przeniosłam swój wzrok na samochody. Samochód Justina został nagle wyprzedzony przez biały z płomieniami na masce. Justin wyraźnie przyśpieszył starając się wyminąć przeciwnika, ale on zajeżdżał mu drogę.
-A to kto?-zapytałam nie kierując pytania do kogoś konkretnego.
-Mike-powiedział Ryan równo z siedzącym obok niego brunetem. Nieznajomy uśmiechnął się do mnie i przedstawił jako Scooter. Minuty mijały, a Justin znowu prowadził. Wszyscy wokół mnie komentowali wyścig, a ja siedziałam cicho popijając sok z mojego kubeczka. Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeglądać twitter'a. Śmiałam się z tweetów dotyczących szkoły i zupełnie zapomniałam o ludziach wokół mnie, zagłębiając się w kolejnych słowach wyświetlanych na ekranie poczułam jak ktoś szturchnął mnie w ramie. Był to Kyle, który zerwał się na równe nogi i pobiegł z resztą chłopaków na schody, a następnie wybiegli na tor. Nie zauważyłam, że wszystko już się skończyło. Stwierdziłam, że wygrał Justin, bo wokół niego i jego samochodu zebrała się duża gruba ludzi. Jedyna wciąż siedziałam na trybunach przyglądając się blondynowi. Justin jakby poczuł na sobie mój wzrok i obrócił się w moją stronę. Siedziałam, za tyle blisko, żeby zobaczyć mały uśmiech rosnący na jego twarzy gdy tak mi się przyglądał. Na moje policzki wstąpił róż, więc opuściłam głowę z nadzieją, że tego nie zauważył. Po chwili poczułam, że ktoś mnie łapie za łokieć i ciągnie w stronę schodów. Zobaczyłam przed sobą jasne włosy Meredith. Dotruchtałyśmy do gruby ludzi i przebiłyśmy się przez tłum. Nim się zorientowałam stałyśmy już przed Justinem. Dzieliło nas tylko kilkanaście centymetrów. Chłopak spojrzał na mnie pytająco czekając, aż coś powiem. W głowie miała zupełny mętlik. Miałam mu gratulować udanego wyścigu, mimo, że większość niego przesiedziałam gapiąc się w telefon? Czy może rzucić mu się na szyję i cieszyć, że żyje? Teraz zrozumiałam, że głupim pomysłem było ignorowanie tego co się działo wokół mnie.
-Co było ciekawsze niż mój wyścig?-zapytał krzyżując ręce na piersi i opierając się o maskę samochodu. Otworzyłam usta by powiedzieć, że oglądałam cały wyścig, ale chłopak jakby czytał mi w myślach-Wiem, że go nie oglądałaś
Opuściłam głowę.
-Może następnym razem zabierzesz się ze mną?
Jego pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Mój mózg mówił, żebym uciekła i nigdy nie wracała do tego chorego miejsca, ale coś trzymało mnie tam i kazało mu odpowiedzieć.
-Chętnie-szepnęłam tak, żeby tylko on to usłyszał.
-Trzymam cię za słowo aniołku
Wiedziałam, że mimo wszystko z nim nie pojadę, bo albo on o tym zapomni, albo ja będę się bała. Była jeszcze opcja, że nie mówił poważnie, a ja byłam na tyle naiwna żeby mu uwierzyć. Nagle obok Justina pojawił się rosły mężczyzna z wytatuowanymi rękami.
-Gratuluję wygranej Bieber-czuć w jago głosie było wyraźny jad. Justin zaśmiał się na jego słowa. Mike -tak mi się przynajmniej wydawało-cofnął się o krok miażdżąc moją stopę.
-Uważaj- syknęłam. Mike obrócił się moją stronę wyjątkowe zdenerwowany. Złapał mnie za ramię i mocno ścisnął. Głośno przełknęłam ślinę. Wszyscy dokładnie się nam przyglądali, a ja czekałam już tylko na śmierć. W twarz Mike został nagle wymierzony mocy cios. Mężczyzna runął na ziemie, a Justin uśmiechnął się po nosem dumny ze swojego działania. Po chwili Mike wstał i oddalił się w inną stronę przeklinając pod nosem.
-Dziękuję- szepnęłam wciąż sparaliżowana strachem.
-Nie ma za co księżniczko, ale wydaje mi się, że jakoś będziesz musiała mi się za to odwdzięczyć.
Uniosłam na niego brwi i rozejrzałam się zmieszana po grupie ludzi kłębiących się wokół nas.
-Może później-dodał po chwili powtarzając mój ruch. Przytaknęłam.
W centrum zbiorowiska stałą Ryan zapraszając wszystkich na afterparty.
-Idziesz?- zapytał Justin wyciągając w moją stronę dłoń. Zignorowałam jego gest i ruszyłam przed siebie. Chłopak zaśmiał się i dołączył do mnie.



Od autorki: 
Wiem, że powinnam się wytłumaczyć za moją nieobecność, ale nie wiem jak to zrobić. Miałam mały zanik weny i już chciałam usunąć to opowiadanie, ale postanowiłam dać sobie jeszcze jedną szansę. Rozdział krótki wiem, ale żeby wynagrodzić Wam moją nieobecność jeszcze w tym tygodniu dodam 2 rozdziały.
Pamiętajcie o komentowaniu!

                                           CZYTASZ=KOMENTUJESZ



PS Zapraszam Was do mojego nowego opowiadania: http://murderer-fanfiction.blogspot.com/
      Jest to FanFic o Harry'm z 1D
      Jeśli macie czas i chęć do zajrzyjcie jest tam tylko pierwszy rozdział.


PS.2
                 JEJKU! DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 2K WEJŚĆ! AŻ SIĘ WZRUSZYŁAM! DZIĘKUJĘ,      DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!  
























poniedziałek, 11 listopada 2013

Two


>>>>>>>>ZWIASTUN<<<<<<<

*

 

    Idąc przez tłum czułam się jakoś inaczej. Byłam przybita, samotna. Mijałam dziesiątki ludzi którzy potrącali mnie i innych nie zwracając na to uwagi. Każdy szedł w swoją stronę. Tylko ja zatrzymywałam się przy bezdomnych proszących o pieniądze. Wrzucałam im garstkę monet i szłam dalej. Tylko ja starałam się nie potrącić innych. Tylko ja nie myślałam jedynie o sobie. Właśnie tego nie rozumiem. Dlaczego ludzie wciąż myślą tylko o sobie? Uważają, że mają największe problemy na świecie. Przecież są też inni. Bardziej skrzywdzeni przez los. Kiedy jeszcze kilka lat temu chodziłam na terapię, (na którą zapisała mnie mama) jako jedyna z grupy nie użalałam się nad sobą, że umrę. Zrozumiałam, że tak ma być. Bóg tak chce. Zabawne, że ktoś taki jak ja jest tak bardzo wierzący. Moi rówieśnicy uważają, że wiara w Boga to wstyd. Prawda jest taka, że jeśli człowiek nie wierzy w nic to wtedy jest niczym. Zwykłym oddychającym stworzeniem, które przedłuża kolejkę w miejskiej toalecie. Tacy ludzie nie są potrzebni.
    W ostatniej chwili przeszłam przez ulicę. Minęłam kilka sklepów zapraszających klientów pół nagimi modelkami. Szłam dalej patrząc przed siebie i bawiąc się kablem od słuchawek. Zamyśliłam się i nim zdążyłam zauważyć byłam już pod drzwiami szkoły. Otworzyłam ciężkie mosiężne drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do swojej szafki i otworzyłam ją sprawnie wyciągając potrzebne mi książki. Zad moją głową zabrzmiał dzwonek i wszyscy zaczęli wchodzić do klas. Teraz stałam na korytarzu sama. Mocniej przycisnęłam do siebie moje książki i ruszyłam w stronę klasy od historii.

kilkadziesiąt minut później...

    Można powiedzieć, że wybiegłam z tej okropnej sali. Cudem uniknęłam tym samym zderzenia z Woodym. Ruszyłam w kierunku szafki i przez tłum ludzi zobaczyłam czerwone włosy mojej przyjaciółki. Obok niej stał Kyle. Podeszłam do nich i uśmiechnęłam się na powitanie.
-Jak się czujesz?- zapytała Ariana z wyraźnym zaniepokojeniem w głosie.
-Wiesz, że nie lubię kiedy o to pytasz- westchnęłam wkładając książki na miejsce. Dziewczyna szepnęła ciche przepraszam i udała, że patrzy gdzie indziej. Kyle postanowił przerwać ciszę.
-Jak było wczoraj?
-Kyle przecież byłeś na tej imprezie więc...
-Z Justinem- wyjaśnił. Ułożyłam usta na kształt 'o' i potrząsnęłam głową nie chcą udzielać mu informacji. Zaśmiał się wsadzając ręce do kieszeni.
-Nie mogło być aż tak źle
-Było- powiedziałam zatrzaskując szafkę- Bezczelnie zapytał czy jestem lesbijką!
Kyle zaczął śmiać się jeszcze głośniej zwracając na siebie uwagę większej ilości gapiów. Uderzyłam ręką w jego brzuch starając się go uciszyć.
-Mam nadzieję, że nigdy więcej go nie spotkam- fuknęłam poprawiając swoje włosy.
-Cóż wydaje mi się, że może to być trudne - na twarzy mojego przyjaciela pojawił się szeroki uśmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina rozmawiającego z jakimś chłopakiem. Wydaje mi się, że to Jaxon o dwa lata młodszy ode mnie. Wydawał się być miłym chłopcem. Wracając do Justina.. Spojrzał na mnie. Jak już wspominałam takie sytuacje są okropne. Uśmiechnął się do mnie udając, że słucha Jaxona. Mimo, że część mnie była przeciwna odwzajemnieniu tego gestu zrobiłam to. Wywołało to u chłopaka jeszcze większy uśmiech. Poczułam, że robi mi się jakoś lepiej. Poczułam ciepło rozlewające się po moim wnętrzu. Chłopak zakończył rozmowę z Jaxonem i zaczął zmierzać w moim kierunku. Wzięłam kilka głębokich oddechów zanim zdążył do mnie podejść.
-Cześć aniołku- powiedział uśmiechając. 'Aniołku' jak to ładnie brzmi. Cholera Jo ogarnij się.
-Hej
-Nie zmieniłaś zdania?
-W związku z czym?
-Z tym, że "nie jesteś lesbijką"- mówiąc to zrobił w powietrzu cudzysłów.
-Ile razy mam ci powtarzać, że nie?
-Cóż...byłabyś całkiem niezłą lesbijką- odpowiedział puszczając mi oko. Przewróciłam oczami.
-Czyli tak to jestem brzydka?
-Nie, ale jako lesbijka byłabyś gorąca, a tak to jesteś tylko ładna- podkreślił 'tylko' i zaśmiał się. Kyle i Ariana gdzieś zniknęli. Wszyscy przechodzący obok nas ludzie dokładnie nam się przyglądali. To coś dziwnego, że rozmawiam z chłopakiem? Westchnęłam. Justin robił się bardzo irytujący.
-Co robisz dzisiaj wieczorem?
-Idzie ze mną i innymi do StripArena.- nagle obok nas pojawiła się Meredith ratując mnie z tej nieprzyjemnej sytuacji. Kiedy dotarły do mnie jej słowa zmarszczyłam czoło.
-Nie chcę tam iść.
-Dlaczego?- ku mojemu zaskoczeniu pytanie padło ze strony blondyna.
-To głupie miejsce i dzieją się tam dziwne rzeczy
-Wpadnij. Może się tam spotkamy
-Nie dzię...
-Wpadniemy- wtrąciła moja czarnowłosa przyjaciółka. Justin uśmiechnął się i odszedł.
-Co ty robisz? Nie chcę tam iść! Nie chcę go spotkać!- oburzyłam się.
-Dlaczego? Jest słodki.
-Słodki?- zaśmiałam jej się w twarz. Dziewczyna przytaknęła. Nie wierzę, że otaczają mnie tacy idioci. Nagle naszą uwagę przyciągnął dźwięk dzwonka i tłum wbiegający do klas. Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w kierunku naszych klas. Cholera nie chcę tam iść. Muszę zleźć jakąś porządną wymówkę. Chociaż wszyscy moi znajomi tam idą. Raz się żyję.

Po lekcjach...
Dom Meredith...

     Od kilku minut siedziałyśmy w salonie czekając, aż Kyle przyjedzie po nas swoim samochodem. Wciąż nie byłam przekonana czy wizyta w StripArena to dobry pomysł. Oglądałyśmy kolejny odcinek Glee gdy ktoś zapukał do drzwi. Po chwili stanął obok nad Kyle każąc nam wstać i wsiadać do samochodu. Wykonałyśmy jego polecenie. Pod długiej drodze wysiadłam z samochodu z bolącą głową. Całą drogę dziewczyny rozmawiały o Justinie. Dowiedziałam się o nim wielu rzeczy, o których nigdy nie chciałabym wiedzieć. Skąd one wiedzą jak całuje, w jakiej pozycji sypia?
    Staliśmy teraz przed wielkim budynkiem, w którym mieścił się tor wyścigowy. StripArena. To ostatnie miejsce, które mama pozwoliłaby mi odwiedzić. Weszliśmy do środka pokazując wcześniej wręczona przez znajomego Kyla przepustki. Łysy mężczyzna wpuścił na do środka. Było tutaj więcej ludzi niż myślałam. Rozglądałam się w poszukiwaniu Justina.
-Szukasz Justina?- zapytała Ariana uśmiechając się. Znała odpowiedź, ale na wszelki wypadek wolała się upewnić.
-Nie
-Jasne...
Szliśmy w głąb korytarza mijając pijanych już ludzi. Rzucali sprośne komentarze  w naszą stronę. Postanowiłam to zignorować. Wyobraziłam sobie Justina na ich miejscu. Nie zachowywałby się tak. Co ja gadam, przecież ja go nie znam. Może teraz siedzi w kiblu z jakąś laską i się liżą. Widok Justina z dziewczyną przysporzył mnie o dreszcze. Prędko wybiłam tę myśl z głowy. Siedzieliśmy teraz na trybunach, a ja wciąż rozglądałam się w poszukiwaniu Justina. Nagle tłum zebrany na trybunach ucichł. Na wielkiej scenie znajdującej się na środku całego toru, pojawił się rudy mężczyzna. Krzyczał coś do mikrofonu, a tłum klaskał i wiwatował. Nie słuchałam go. Moja głowa była wciąż zajęta przez brązowookiego chłopaka. Zobaczyłam, że dosiadł się do nas Ryan i nie znany mi chłopak. Uśmiechnęli się do mnie witając się ze mną. Znowu spojrzałam na rudego faceta. Teraz wymieniał uczestników wyścigu. Oparłam głowę o ramię Meredith gdy nagle usłyszałam coś co spowodowało, że podskoczyłam. Mężczyzna stojący na scenie krzyknął kolejne nazwisko, a tłum oszalał:
-Justin Bieber




Od autorki:

PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM

za to że tak późno dodaję rozdział, ale dużo się działo i nie miałam czasu.
Wiem, że rozdział jakiś dziwny. Nie przemawia do mnie, ale starałam się bardzo, więc proszę o komentarze. Oglądajcie też i komentujcie zwiastun!

Do następnego rozdziału

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
                                                                                                                      xx

sobota, 26 października 2013

One


    
*


     Stałam pod ścianą ściskając swój czerwony, plastikowy kubek wypełniony nie znaną mi substancją. Podejrzewam, że jest to alkohol. Przyłożyłam plastik do ust i delikatnie przechyliłam. Skrzywiłam się potwierdzając swoje przypuszczenia. Kolejny raz rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu grupy swoich znajomych. Bez skutku. Postanowiłam zakończyć bezczynne stanie pod ścianą i ruszyłam w głąb tańczących ludzi. Gdy tylko przedarłam się przez tłum zobaczyłam wysokiego bruneta próbującego pozbierać rozsypane chipsy. Kyle - tak miał na imię - podniósł głowę do góry i uśmiechnął się szeroko gdy nasze oczy się spotkały. Wstał i podszedł do mnie poprawiając swoje ciemne włosy.
-Dobrze się bawisz?- zapytał pochylając się w moją stronę. Przytaknęłam obojętnie i stanęłam na palcach żeby dosięgnąć do ucha chłopaka. Muzyka była tak głośna, że nie byłam pewna czy chłopak zrozumiał moje słowa.
-Wiesz gdzie Ariana?
Mój przyjaciel przytaknął z uśmiechem i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę schodów. Weszliśmy po kilkunastu stopniach i po chwili staliśmy już przed ciemnymi drzwiami. Kyle nacisnął na klamkę, która po chwili ustąpiła. Moim oczom ukazała się grupa ludzi siedząca w małym kółku, a w samym środku butelka po piwie.
-Wszędzie cię szukałam Jo- usłyszałam dźwięczny głos mojej czerwonowłosej przyjaciółki. Wywróciłam oczami siadając obok niej.
-Zostawiłaś mnie samą- szepnęłam tak żeby tylko ona usłyszała. Zachichotała i zakręciła butelką. Rozejrzałam się po ludziach siedzących wokół kręcącej się butelki. Wszystkich znałam przynajmniej z widzenia, za szkoły. Moją uwagę przykuł krótko ścięty blondyn, którego wskazała butelka. Jego widzę pierwszy raz. Chłopak uśmiechnął się pod nosem patrząc na Ari.
-Pytanie
W pokoju rozbrzmiało głośne buczenie Kyla.
-Ryan ale z ciebie mięczak- powiedziała niska, tęga blondynka. Wydaje mi się, że to Sam. Jest absolwentką szkoły, do której aktualnie chodzę i chyba widziałam ją kilka razy. Ryan nie zwracał uwagi na chamskie docinki ze strony znajomych i cierpliwie czekał na pytanie. Ariana zmarszczyła brwi. Podniosła głowę by zadać pytanie gdy do pokoju weszła kolejna osoba. Obok Ryana usiadł blondyn nie odzywając się do nikogo. Spojrzał na wszystkich swoimi brązowymi oczami i zatrzymał swój wzrok na mnie. Nigdy nie wiem jak w takich sytuacjach się zachować. Chłopak uśmiechnął się do mnie ukazując biel swoich zębów. Prędko odwzajemniłam uśmiech, ale jestem pewna, że nie wyglądałam przy tym tak ładnie jak on. Do moich uszu nagle dodarł śmiech zebranych ludzi. Zamrugałam kilka razy wracając do rzeczywistości. Ominęła mnie odpowiedź Ryan'a na pytanie, którego treści nie znałam. Byłam zbyt zajęta nowo przybyłym chłopakiem. Ryan zakręcił butelką i wypadło na... mnie! Cholera!
   Kilka par oczu wpatrywało się teraz we mnie uważnie.
-Pytanie czy zadanie?- zapytał Ryan śmiejąc się pod nosem.
-Pytanie- odpowiedziałam pewnie.
-Nie! Koniec!- krzyknął Kyle.- Jeśli jeszcze raz ktoś weźmie pytanie będzie musiał siedzieć tu nago kurwa. Co to za butelka bez całowania? Bez kilku minut w szafie...
Wszyscy przytakiwali mu słuchając dalej jego przemowy. Oparłam brodę o pięść i westchnęłam zrezygnowana. Po chwili wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Spojrzałam wymownie na Ryan'a czekając na jego zadanie.
-Tylko ma nie być chamskie- rzuciłam obojętnie w stronę chłopaka. Opuścił kąciki ust w dół udając niezadowolenie. Zaśmiałam się zasłaniając usta rękę, aby stłumić mój śmiech. Poprawiłam moje ciemne włosy i kolejny raz spojrzałam na Ryan'a.
-Pocałuj...-zaczął chłopak rozglądając się po siedzących ludziach.- Denis
Spojrzałam na zdziwioną blondynkę. Widać, że nie była tym zachwycona. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam prędko na czworakach. Denis przełknęła nerwowo ślinę i spojrzała mi w oczy.
-Nie bój się- powiedziałam kucając obok niej.- Musisz się rozluźnić.
Dziewczyna uśmiechnęła się już bardziej pewna siebie. Widać, że nigdy nie całował się z dziewczyną. W przeciwieństwie do mnie, ale to długa historia jak do tego doszło. Zwilżyłam usta językiem i przybliżyłam się do dziewczyny. Czułam na swojej twarzy jej zdenerwowany oddech. i spojrzenia wszystkich zebranych. Denis zamknęła oczy i czekała aż to się skończy. Nie chciałam jej denerwować, więc tylko delikatnie dotknęłam swoimi ustami jej.

    To jednak wystarczyło, żeby podniecić facetów obserwujących nasze poczynania. Zaczęli klaskać i gwizdać. Bez wyjątku. Uśmiechnęłam się do Denis i wróciłam na swoje miejsce. Ciąg dalszy naszej gry minął dość szybko. Gdy wszyscy byli już znudzeni grą w butelkę dopiero dotarło do nas, że z dołu nie dobiega żaden dźwięk. Wszyscy zeszliśmy do salonu i zastaliśmy tam śpiących, pijanych ludzi. Zaśmiałam się przyglądając się każdemu z osobna. Oznajmiłam, że powinnam już wracać.
-Jak masz zamiar wrócić?- zapytał Kyle z nutką niepokoju w głosie.
-No autobusem
-Jest 1 w nocy, nic o tej porze nie jeździ
Ułożyłam usta na kształt literki 'o' i opadłam zrezygnowana na kanapę.
-Daleko mieszkasz?- zapytał chłopak bez imienia.
-Qruell Street, Manhattan
-Dobra chodź zawiozę cię- powiedział zakładając czarną kurtkę. Chciałam odmówić, ale Sam popchnęłam mnie w stronę chłopaka. Bezimienny -tak go teraz nazywam - rzucił krótkie 'cześć' i wyszliśmy. Blondyn wyciągnął z kieszeni kluczyki i otworzył samochód. Zatrzymałam się przy samochodzie nie zdecydowana czy to dobry pomysł. Usiadłam na miejsce pasażera. Bezimienny odpalił silnik i samochód ruszył przed siebie. Jechaliśmy w ciszy, jedynie w tle cicho grało radio. Spojrzałam na chłopaka dokładnie mu się przyglądając. No trzeba przyznać, że był bardzo przystojny.
-Jesteś lesbijką?
Jego pytanie bardzo mnie zaskoczyło. Prędko zaprzeczyłam. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Z czego się śmiejesz?
-Z ciebie
-Mogę wiedzieć dlaczego?
-Robiłaś coś kiedykolwiek z dziewczyną?
-Nie. Dlaczego zadajesz takie głupie pytania?
-Tak tylko- odpowiedział Bezimienny uśmiechając się pod nosem. Prychnęłam i odwróciłam się w przeciwną stronę. Chłopak znowu skupił całkowicie swoją uwagę na drodze. Zaśmiałam się gdy blondyn zmarszczył czoło czekając aż staruszka przejdzie przez ulicę. Spojrzał na mnie podnosząc brew.
Szturchnęłam go pokazując, że może już jechać.
-Jak się nazywasz?
-Po co chcesz to wiedzieć?
-Chyba powinnam wiedzieć kto mnie odwozi do domu
-Skoro już musisz- blondyn obrócił kierownicę i wjechaliśmy na most.
-Justin



Od autorki: 

HA!
Jest pierwszy rozdział! Prawdę mówiąc jestem z niego zadowolona i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Chciałam żeby był dłuższy, ale postanowiłam jednak go trochę skrócić, aby nie zniechęcić Was na początek.
pamiętajcie o komentowaniu 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Zapraszam do podstrony spam i informowani i do obserwowania bloga.
Do następnego rozdziału!

za błędy przepraszam, ale nie chce mi się sprawdzać :oooo
xx



sobota, 19 października 2013

Prolog

4 lata wcześniej...


     Kolejny raz zamrugałam starając się pozbyć jasnych plamek tańczących przed moimi oczami.
Wizyty u lekarzy nigdy nie są przyjemne.
Usiadłam w poczekalni tak jak wcześniej nakazał mi doktor Hook. Moje niekształtne nogi 14 latki twardo stały na ziemi. Czułam w swoim podbrzuszu mocne ukłucie, co oznacza stres. Zawsze to tak odczuwam. Chociaż kto by się na moim miejscu nie denerwował. Zaraz dowiem się czy dożyję podeszłego wieku, czy już za kilka lat umrę. Chciałam tam zostać razem z rodzicami, ale mój siwy lekarz długo mnie namawiał żebym wyszła. Przyłożyłam palce do skroni starając się nie myśleć o tym co za chwilę się wydarzy. Przymknęłam delikatnie oczy gdy usłyszałam jak drzwi się otwierają. Po chwili poczułam na swoim ramieniu delikatną dłoń mojej mamy. Trzymała mnie jakbym była aż tak krucha, jakby najmniejsze muśnięcie mogło mnie zabić. Spojrzałam w jej duże niebieskie oczy przepełnione łzami. Starała się być silna. Tak jak tata. Uśmiechnął się do mnie. Nikt w drodze do domu się nie odzywał. Gdy weszliśmy do domu tata zaczął pakować swoją torbę żeby wrócić do Anglii. Znowu chciał nas zostawić. Westchnęłam cicho wchodząc do kuchni gdzie kończyli swoja kawę.
-Umrę. Prawda?- zapytałam drżącym głosem. Tata odłożył kubek i opuścił głowę. Mama wstrzymała oddech najwyraźniej zaskoczona moim pytaniem. Skrzywiłam się lekko na ich reakcję i pobiegłam do swojego pokoju. Tak trudno zebrać się na trochę odwagi i powiedzieć mi prawdę! Kiedy chcieli mi to powiedzieć? Jak już będę umierać?
   Nie chciałam płakać. Wiem, że większość ludzi na moim miejscu usiadłoby w wannie i rozpaczało. Ja jednak postaram się być silna. Walczyć do końca. Chcę walczyć o swoje życie, o to co mi jeszcze z niego pozostało. Wyjęłam z szuflady ciemny zeszyt i otworzyłam na zaznaczonej wstążką stronie. Sięgnęłam po czarne pióro i drżącą dłonią zapisałam mój ostatni wpis w pamiętniku.
''Umieram'' 








Od autorki: 

Nareszcie dodałam ten prolog. Długo myślałam co w nim napisać, ale w końcu usiadłam i napisałam to co mi przyszło do głowy. Mam nadzieję, że Wam się spodobało i będziecie czytać moje opowiadanie. W tygodniu dodam 1 rozdział i pojawi się zwiastun.

Jeśli chcesz być informowany zapraszam do podstrony Informowani. 
Jeśli chcesz być na bieżąco to obserwuj tego bloga ;)

Pamiętajcie, aby zawsze zostawiać swoją opinię w komentarzu!
To dla mnie bardzo ważne!

xx